Lubisz tłumaczyć gry nowym graczom? Lubisz obserwować jak wciągają się w hobby? A zemściło się to kiedyś? Na mnie tak.
Tegoroczne ferie postanowiliśmy z rodziną spędzić w górach. Znamy takie miejsce – gospodarstwo agroturystyczne gdzie lubimy wracać. Dobra baza na wypad w góry, na narty czy do term. I przemili gospodarze.
Przedwyjazdowe pakowanie oczywiście rozpocząłem od gier. Wyjąłem kilka prostych tytułów „na rozgrzewkę”, coś dla dzieci, coś dla starszych, obowiązkowo kalambury, coś w co lubię zagrać i coś z „półki wstydu”, czyli grę której od lat nie zdążyłem otworzyć.
Zjawiła się żona. Popatrzyła na stos i zapytała
- Chcesz zabrać wszystko?
- Tak.
- To zdecyduj, które dziecko zostawisz.
Pojemność bagażnika gasi największe marzenia. Okroiłem zbiór, resztki upchnąłem w jednej torbie i jakoś pojechaliśmy.
Wszyscy.
Na miejscu okazało się, że dom jest pełen gości. Fajnie, zawsze to partnerzy do gry. Już pierwszego dnia po kolacji nadarzyła się okazja. Wszyscy zebrali się w jadalni, by pogadać, wypić herbatę, pobyć razem. Patrzę, a tu dwunastoletni Staszek taszczy Monopoly. Oho, myślę, jest potencjał, tylko trzeba wskazać alternatywę.
Partia wyraźnie się nie kleiła. Franek – kolejny nastolatek robił bajzel na planszy, a Tośka strofowała chłopaków. Wyciągnąłem torbę z grami i wkroczyłem do akcji. Wytłumaczyłem Wyspę Szamana i zapanował spokój. Wieczorem Franek przyszedł do mnie i zaczął.
- Proszę pana wygrałem raz, a zagra Pan z nami? Nie wiedziałem, że są takie gry, a ma Pan więcej, a możemy zagrać? Mamooo, jeszcze nie do łóżka!
Oczywiście obiecałem więcej rozgrywek. Głupi nie wiedziałem na co się piszę.
Przez kolejne dni klub planszowy rozkręcił się na całego. Najmniejsi mieli Paszczaki i Liska urwiska, średni wspomnianą Wyspę Szamana i Zeusa, zmęczeni rodzice pogrywali wieczorem w Dopasowanych i Szarlatanów z Pasikurowic, a kadra 50+ bawiła się Rummikubem. Wszyscy lubili zgadywać w Jednym słowem.
Rankiem, na wpół zaspany, wlokąc się do łazienki potykałem się o Franka. Mama kazała mu wcześnie kłaść się spać, więc wstawał skoro świt.
I czekał na mnie.
- Gramy w Szarlatanów?
Potem dzień rozkręcał się na dobre. Były rozgrywki, różne aktywności zimowe, znowu gry, wyjazdy, posiłki i jeszcze trochę rozgrywek. Późnym wieczorem, jak już pokładliśmy dzieci spać, my rodzice mieliśmy wreszcie czas dla siebie. I mogliśmy zagrać. Wtedy pojawiał się Staszek.
- O brakuje wam czwartego do Pasikurowic. Mogę dołączyć?
Staszek ostatni schodził na śniadanie, bo matka pozwalała mu siedzieć do późnej nocy. Gorączkowo szukałem jakiegoś powodu, by spokojnie zagrać w dorosłym towarzystwie. Wreszcie wypaliłem.
- Czekamy na moją żonę.
Żona ma do planszówek taki stosunek, jak geeki do wspomnianego Monoply, ale młody o tym nie wiedział. Poburczał i poszedł niezadowolony.
I tak wyglądał każdy dzień. Gdzie bym się nie obejrzał, czaił się jeden albo drugi dzieciak z wypisanym na twarzy „zagra pan z nami?”. Musieliśmy się nieźle konspirować, by rozłożyć planszę w dorosłym gronie.
W ostatni wieczór młodzież nie grała.
- Co się stało? – zapytałem. – Przeszło chłopakom?
- Dostali szlaban na planszówki – odpowiedziała mama Franka.
- Dlaczego? – Nie mogłem uwierzyć.
- Franek nie jest do końca uczciwy, a Staszek strasznie się denerwuje, gdy odkryje oszustwo. Potem się kłócą, wrzeszczą, a mnie głowa pęka. Wystarczy grania na jeden wyjazd.
Wróciłem z ferii zadowolony. Sporo partii, sporo ciekawych nocnych rozmów, mile spędzony czas. Czy czegoś się nauczyłem?
Nie.
W najbliższą środę już jechałem na spotkanie Stowarzyszenia Gier Planszowych Gambit, żeby tłumaczyć i pokazywać gry. Nie ważne komu. Frankom i Staszkom też, jeśli przyjdą.
W felietonie gościnnie wystąpiły gry: Wyspa Szamana, Lisek urwisek, Zeus i Paszczaki z wydawnictwa Nasza Księgarnia - gry, Dopasowani z wydawnictwa Kraina Planszówek Egmont, Szarlatani z Pasikurowic z G3 - wydawnictwo gier planszowych i Jednym słowem od wydawnictwa REBEL.pl. ... See more